Dawno, dawno temu wpadła mi w ręce “Pieśń Łowcy”, jedna z najsłynniejszych książek fantasy zwierzęcego, porównywana do równie słynnego “Wodnikowego wzgórza”. Toteż z wielkim zainteresowaniem sięgnęłam po pierwszy tom Wojowników, serii reklamowanej jako najlepsza saga gatunkowa od czasów Tada Williamsa właśnie. Bohaterami Wojowników są, jak nietrudno domyślić się na podstawie okładki i rekomendacji – koty. A choć autorka bardzo starała się “skotyfikować” swoich bohaterów, to jednak jej bohaterowie są bardzo ludzcy. Targają nimi emocje i ambicje przypisywane gatunkowi homo sapiens. Barwni i charakterystyczni bohaterowie prowadzą nas przez akcję opowiadającą historię kocich klanów.
Książka w moim odczuciu przeznaczona jest dla bardzo młodego czytelnika i jej dość nachalny dydaktyzm: promowanie szacunku dla starszych, postawy odpowiedzialności za grupę, lojalności, opiekuńczości, odwagi może starszym czytelnikom przeszkadzać. Koty są po prostu zbyt modelowe, zbyt wyraźnie nakreślone i określone w bieli i czerni. Nie mamy wątpliwości kto jest ten dobry, ani kto jest ten zły, tak jak nie mamy żadnych wątpliwości kto będzie na końcu triumfował, choć chwilowo przewagę zyskali ci źli. W pewnym sensie książka kojarzyła mi się z gwiezdnymi wojnami. Młody uczeń – kandydat na wojownika przepowiedziany przez gwiazdy ma przynieść ratunek swojemu klanowi… ale zanim do tego dojdzie musi się zetrzeć z siłami zła, i udowodnić swoją wartość. Podobne? Oj, aż za bardzo…
Sympatyczna książeczka dla dzieci.