Roger Zelazny to klasyka. A o klasyce nie wypada mówić źle. Wszak to… klasyka. I wybacza się jej z tego powodu naprawdę wiele. Co więcej, Aleja to nie tylko klasyka postapo. To również klasyczna powieść drogi oraz klasyczna powieść o amerykańskich bohaterach rodem z dzikiego zachodu, brutalach o gołębim w gruncie rzeczy sercu, którym po prostu trzeba dać szansę by ukazali swą dobroć i szlachetność, nawet jeśli w trakcie tego ukazywania posypią się zęby. Jeśli komuś już zrobiło się za słodko i lekko niedobrze – trudno. Moi drodzy, to klasyk. Takie jest prawo klasyki.
W świecie który dotknął kataklizm nuklearny ostały się dwa ośrodki ludzkości. Jeden w punkcie A drugi w punkcie B. Punkt A ma szczepionkę na zarazę, punkt B nie ma. Droga pomiędzy punktami teoretycznie istnieje, ale… nie ma takiego co by ją przejechał. To znaczy jest, ale skończył tak jak pierwszy zwycięzca biegu spod maratonu. A szczepionkę musowo przewieźć. I tu wkracza na scenę nasz amerykański bohater. Wygrzebany z więzienia zakapior, mistrz kierownicy ( co oni w tej Hameryce z tym mają, że jak mistrz kierownicy to obowiązkowo na bakier z prawem?) ktoś w stylu Snake’a Plisskena, który umknął z Nowego Jorku. Twardy brudny, cwany, zgorzkniały, na swój sposób wrażliwy. Wykona zadanie, bo tacy już są ci amerykańscy chłopcy. Może nawet znajdzie swoje własne odkupienie, choć skrzydełka mu od tego nie urosną. Może coś zrozumie po drodze, a czytelnik z nim. Ale jeśli szukacie głębszych przemyśleń, czy bogactwa psychologicznego bohaterów – dajcie sobie z Aleją Potępienia spokój. I nie nastawiajcie się za bardzo na bogate opisy. To opowiadanie, jest w nie równie bogate jak szczur we wdzięk. Czytając Aleję kilka razy zadawałam sobie pytanie, czy jej autorem jest rzeczywiście człowiek który napisał Kroniki Amberu…
Nie da się natomiast ukryć, że wydźwięk Alei potępienia brzmi w dzisiejszych czasach nieprzyjemnie prawdziwie. Co prawda nie mamy jeszcze anomalii geopogodowych (o ile globalne ocieplenie nie jest anomalią) ani koszmarnych mutantów zwierzęcych, ale epidemia zabijająca ludzi i gospodarkę jak najbardziej jest. I tylko chyba już nie pora na wspaniałych bohaterów szalejących we wspaniałych maszynach. Ich czas przeminął, tak jak dinozaurów. Nikt już nie czeka na pomoc Czortów Tannerów, czy Snake’ów Plisskenów. To nie ich miejsce i czas. Tak po prawdzie, nie umiem Wam powiedzieć, czyj czas nadszedł teraz. Kim powinien być bohater który w dzisiejszych czasach miałby ratować świat. Czy taka postać istnieje? Czy ma rację bytu? I to jest prawdziwa wartość Alei – zderzenie kiedyś z dziś. I pytania. Niekoniecznie przyjemne.
Dla amatorów