Ferrándiz Juan Francisco – Ziemia przeklęta

Mroczne czasy początków chrześcijaństwa na ziemiach dzisiejszej Hiszpanii są mi kompletnie nieznane. Tym łapczywiej sięgnęłam po Ziemię przeklętą, mając nadzieję, na poszerzenie wiedzy w tym zakresie. I, mając nadzieję na krwistą opowieść trochę w stylu Pieśni o Rolandzie, trochę w klimatach opowieści o Arturze i jego rycerzach. Wyszło jak zwykle czyli kulą w płot.Po pierwsze, nijak nie mogłam sobie poradzić z umiejscowieniem historycznym dziejących się wydarzeń. Niby rozgrywają się w IX wiecznej Barcelonie, stolicy Marchii Hiszpańskiej, ale gdyby nie te nazwy, równie historia opisywana w książce mogłaby się wydarzyć później, bo tak właśnie toczyły się losy tych ziem – zależne od politycznych i personalnych rozgrywek, podgryzań i podjazdów.  Po drugie, w lekturze dość mocno przeszkadzał mi wątek nazwijmy go przygodowo – mistyczno – baśniowy. No jakbym momentami naszą Starą Baśń czytała. Rozumiem zamysł autora, który chciał pokazać jak chrześcijaństwo wkracza i zaczyna się rozpychać na terenach na których wcześniej “rządziły” inne wierzenia, ale dodawanie do tego tajemniczego maga- skrytobójcy z Afryki nie było według mnie najszczęśliwszym zabiegiem.  Było za to zabiegiem bardzo wygodnym fabularnie – kiedy wydawało się, że akcja zaczyna grzęznąć, wystarczyło skorzystać z postaci tego niby – ninja i proszę, jak szparko znowu toczą się koła fabuły.

Największym jednak rozczarowaniem okazali się dla mnie bohaterowie. Pisani pod tezę, z nielicznymi wyjątkami papierowi i jednobarwni. Dobrzy są zawsze dobrzy, źli są zawsze źli. Jedynie biskup Barcelony sportretowany został w nieco mniej jednoznaczny sposób. Co gorsza, w zdecydowanej większości bohaterowie są wyraźnie na bakier z myśleniem, popełniają bowiem błędy  których zdołaliby uniknąć bez większego problemu gdyby tylko zechcieli skorzystać z posiadanych szarych komórek. Niestety, zazwyczaj wygrywają emocje, namiętność, albo wręcz naiwność. Na sam koniec zaś zaczęłam mieć wrażenie, że autor zmęczył się pisaniem i stara się zrobić wszystko byle tylko wreszcie skończyć swoje dzieło.

Podsumowując. Zmęczyłam się, znudziłam, rozczarowałam, nie poszerzyłam wiedzy. Nie polecam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *