(3,5 / 5)
Nikita chcąca w końcu poznać prawdę o sobie rusza do Norwegii na poszukiwanie akuszera bogów i odpowiedzi. Razem z nią rusza Robin, a za nimi – płatni zabójcy.
Nie podobał mi się pierwszy tom. Bardzo mi się nie podobał, ale kiedy przypadkiem wpadła mi w ręce cała trylogia postanowiłam zrobić drugie podejście do Nikity.
Jakie to było zaskakująco dobre.
Pierwszym plusem jest zdecydowanie mniej anglicyzmów i mniej wspomnień Dory, chociaż jakieś się jeszcze czkawką odbijają. Serio, laska po 16 latach nie ma żadnych innych byłych, przyszłych, obecnych? Choćby Zeldy, której ratowała życie? Tylko Dora Wilk? To jakiś syndrom sztokholmski chyba jest.
Drugim plusem jest to, że Nikita, mimo specyficznego charakteru i morderczego zawodu, nie jest Dorą – arogancką, wszechwiedzącą i zajebistą.
A plusem trzecim i najważniejszym jest to, że Jadowska w końcu przestała przetwarzać Ilonę Andrews i napisała coś swojego. I wyszło to bardzo dobrze i o wiele lepiej niż popłuczyny po Kate Daniels. Są fiordy, jest klimat, jest sporo nowych postaci – w tym w końcu jakieś kobiety, które nie są sukami. Jest, opisany lekko po bandzie, gang motocyklowy, który dodaje kolorytu i lekkości (do pewnego momentu). Są fajne, humorystyczne sceny, dobrze pasujące do danych postaci, jak scenki w domu Larsa czy zderzenie Odyna z Freją. Jest ciekawa historia akuszera. Jest przemiana Nikity i berserka. Jest też mniej wyjaśnień i światotworzenia, co pozytywnie wpływa na tempo akcji (co nie znaczy, że tego światotworzenia nie ma, wręcz przeciwnie – jest, ale w wyważonych dawkach). I są przerwy na reklamy w postaci scen akcji.
A wszystko to składa się na naprawdę dobrą książkę i w zdecydowanie najlepszą powieść w Thornversie, bijącą na głowę wszystkie tomy Heksalogii o Dorze.
Jeślibym się miała do czegoś przyczepić, to głównie do tego, że Nikita (zresztą podobnie jak Dora) nie ma żadnych platonicznych związków z kobietami – ma przyjaciół i kumpli, a kobiety mogą być co najwyżej przeciwniczkami. No i jeżdżenie po całej Norwegii jest trochę naciągane, ale nie przeszkadzało to za bardzo.
Poleciłabym z czystym sumieniem, gdyby nie to, że potrzebna jest znajomość pierwszego tomu. A Dziewczyna z Dzielnicy Cudów stanowczo się do polecenia nie nadaje.