Stewart Andrea – Tonące cesarstwo t.1 Córka Kości

3 out of 5 stars (3 / 5) Córka kości to całkiem udany debiut literacki autorki, która oferuje nam ciekawy pomysł fabularny, intrygującą magię przypominającą … programowanie, niezbyt bogaty opis świata, kilka ciekawych zagadek, zbyt wielu bohaterów, których na razie nie byłam w stanie polubić i… na razie tyle.
Autorka zaprasza nas do wyspiarskiego cesarstwa w którym rządzi cesarz parający się tajemniczą magią kości. Rządzi, to trochę za dużo powiedziane. Jak w każdym Cesarstwie, rządzą gubernatorzy za pomocą armii urzędników i wojska. Cesarz zaś zamknięty w swoim pałacu odbiera raporty od tajemniczych konstruktów. Owe konstrukty to stwory, które z jednej strony przywodziły mi na myśl golemy z drugiej roboty. Stworzone z kawałków różnych stworzeń, ożywione magią i rozkazami zapisanymi na kawałkach kości, wykonujące skomplikowane polecenia swojego stwórcy. Tej magii chciałaby się uczyć Lin córka cesarza, ale po tajemniczej chorobie, która odebrała jej pamięć wciąż nie odzyskała zaufania ojca.  I zamiast córki uczy on magicznej sztuki rządzenia konstruktami przybranego syna Bayana. To właśnie oczami Lin będziemy obserwowali rozwój wypadków w cesarskim pałacu. I to ona jest najmocniejszą postacią historii. Rywalizując z przyszywanym bratem odkrywa po kolei mroczne tajemnice ojca. Po morzach krąży były cesarski nawigator i przemytnik Jovis. Jest świadkiem zatonięcia jednej z wysp i wyławia z morza tajemnicze stworzonko. Jovis szuka porwanej ukochanej. I nie podoba mu się sposób w jaki cesarz rządzi krainą, zwłaszcza nienawidzi poboru kości, zwanego Festiwalem Trybutu.  Oczami Jovisa będziemy obserwowali świat poza pałacem. Lin jest dobrze rozbudowaną postacią – wiarygodną, ciekawą, a im bardziej wgłębiamy się w jej historię, tym robi się ciekawiej. Z Jovisem jest już gorzej. Jakiś mękoła autorce wyszedł. Niby bohater, ale co się na-marudzi, nastęka to jego i niestety czytelnika. No i chyba niezbyt bystry jest.  Już milszy jest jego tajemniczy zwierzaczek. Tak, dobrze się domyślacie, polubiłam futrzaka. Córka gubernatora i jej ukochana to chyba najmniej dopracowana para bohaterek opowieści. Ich relacja to miejsce w którym logika rozłazi się najmocniej. Może w kolejnych tomach będą miały jakąś rolę do odegrania, w tym.. cóż służyły raczej do popychania akcji naprzód i wkurzania czytelnika. Na koniec najbardziej tajemnicza postać – kobieta która nie pamięta kim jest. Ale gdy sobie przypomni… już czuję, że będzie ostro. Najzabawniejsze, że właśnie ta postać,  zaraz po Lin wyszła autorce najlepiej. Jak widzicie Andrea nie poskąpiła nam bohaterów. I to jest niestety wada opowieści – ciągłe przeskakiwanie z perspektywy w perspektywę przy tej ilości postaci męczy i nieco denerwuje. No i łatwiej wtedy o jakiś logiczny buraczek ( a kilka ich niestety jest).  Jeśli chodzi o akcję przyczepić się nie mogę. Są momenty kiedy nieco zwalnia, i grzęźniemy w marudzeniach tego czy innego bohatera, ale zaraz autorka się mobilizuje i historia toczy dalej. W fabule nie brakuje zaskoczeń, widać też, że autorka starała się solidnie przemyśleć wszystkie aspekty świata. O logicznych wywijasach Wam nie powiem,  sami szukajcie.

Podsumowując: może to nie jest debiut marzenie, ale jak na pierwszą powieść -Andrea Stewart zaprezentowała się całkiem nieźle. Tu i tam widać jeszcze braki warsztatowe, zbyt wielu bohaterów męczy, no i świat jeszcze jest ubogawy w detale, ale działanie magii i konstruktów zostało przemyślane i jest naprawdę nietuzinkowym pomysłem. Na razie jest to mocne 3, ale na półce już czeka drugi tom i mam nadzieję, że dostanie wyższą ocenę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *