Cherezińska Elżbieta – Wojenna korona (Odrodzone królestwo. T.4 )

Cóż można rzec o najnowszej książce Elżbiety Cherezińskiej? W zasadzie… nic nowego. Tak jak i poprzednie tomy serii trzyma poziom. Jest zgodna z prawdą historyczną, dobrze napisana, wciągająca. Bohaterowie tworzeni przez autorkę są urokliwi, więc łatwo się z nimi identyfikować. Łatwo im kibicować i oklaskiwać. A jednak, czegoś mi w Wojennej koronie  zabrakło. Jakby postać Władysława Łokietka nieco wyblakła, stała się bardziej papierowa, a mniej żywa. Ku mojemu zaskoczeniu więcej w tu opowieści o Krzyżakach, Janie Luksemburskim, niż o sprawach polskiej korony. Pojawiają się już Litwini, ale  opisom dworu Gedymina daleko do owego bogactwa i blasku do jakiego przyzwyczaiła nas w poprzednich tomach autorka. Zniknęła również gdzieś magiczna otoczka, przydająca smaczku postaciom, zupełnie tak, jakby postępująca chrystianizacja odebrała koloryt historii . Nie, żebym zaraz tęskniła za herbowymi bestiami rozrabiającymi co i rusz na kartach powieści, czy konceptami z rodzaju lewitującego księcia Bolesława Wstydliwego. Nie  zmartwiłam się też przesadnie niewielką obecnością smoka Michała Zaremby. Odkąd wybrał jednoznacznie stronę zła i utracił swoje człowieczeństwo – stał się równie papierowy, przewidywalny i mało interesujący jak inne postacie.  Zabrakło mi też tego wyraźnego ścierania się dobra ze złem, konfrontacji dwóch postaw wyrażanych dotąd przez wyznawczynie Mokoszy i czcicieli Trygława. Pierwiastek kobiecy przegrał z krestesem z pierwiastkiem męskim.  W pewnym sensie, w Odrodzonym Królestwie mamy ten sam mechanizm który autorka przedstawiła w tetralogii Północna droga (Saga Sigrun, Ja jestem Haldred, Pasja według Einara, Trzy młode pieśni) – im mniej dawnych wierzeń, im więcej chrześcijaństwa, tym bladziej, nudniej, smutniej. Jemioła musi udawać beginkę, a wykształconym kościelnym dostojnikom, daleko do mistycyzmu i charyzmy Jakuba Świnki, czy trzech Jadwig z klasztoru klarysek. Tak naprawdę, ze wszystkich postaci jeszcze tylko bis regina Rikissa trzyma jaki taki poziom, ale wszyscy łącznie z nią mają świadomość, że to już niedługo. Że jej świat i jej czas też już przemija.

Gdybym więc miała podsumować krótko najnowszą powieść Elżbiety Cherezinskiej – powiedziałabym: bohaterowie są zmęczeni, a świat wokół nich mocno wyblakł. Może to znak, że i autorka jest zmęczona?

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *