Loki i spółka wracają, jednak tym razem zamiast drobnych robótek wykonywanych na zlecenie skrzydlatych mają zająć się czymś poważniejszym. A w zasadzie Loki powinien się zająć. Ot, kolejne drobne zlecenie dla boga kłamstwa – usunięcie Antychrysta.
Oczywiście szybko okazuje się, że zlecenie wcale nie będzie takie proste, jakby chciał tego Loki spieszący się na urlop. Bo tym razem w intrydze maczał paluchy Lucyfer, który postanowił przyśpieszyć apokalipsę. I pozbyć się Lokiego przy okazji.
Ochłap sztandaru w przeciwieństwie do dwóch poprzednich tomów jest powieścią. Co prawda dziejącą się w przedziale czasowym godnym opowiadania, ale dostajemy w zamian zdecydowanie bardziej rozbudowane opisy okoliczności przyrody, co cieszy, i nagłe i częste przeskoki z jednego miejsca akcji do drugiego, co cieszy zdecydowanie mniej i na dodatek źle wpływa na tempo opowieści.
Drugą dużą zmianą jest brak Gabriela i… Lokiego. Na pierwszy plan wysuwają się Lucyfer, Dionizos i Eros z Jenny. Z niewielkim dodatkiem barwnych, ale niezbyt rozbudowanych postaci drugoplanowych – demonów z jednej strony i mieszkańców francuskiej kamienicy z drugiej.
Loki nie dość, że pojawia się okazjonalnie, to jeszcze towarzystwo do którego trafia jest niezbyt interesujące, przez co fragmenty z oficjalnie głównym bohaterem są najmniej ciekawe.
Początkowo ucieszyła mnie zmiana formy, opisy okoliczności przyrody i szansa na mniej liniową i bardziej skomplikowaną fabułę. Niestety, szybko się okazało, że liniowość jest nadal tylko ciut pocięta, fabuła prosta a przez większość czasu miałam wrażenie, że i tak czytam opowiadanie, tylko wyjątkowo długie. Na dodatek takie, w którym brak wyraźnego punktu kulminacyjnego i finału, i które kończy się nawet nie cliffhangerem a jak cięciem siekierą.
Wyszło na to, że – mimo wad – opowiadania z Lokim w roli głównej sprawdzają się zdecydowanie lepiej. Tu gdzieś zgubiła się wartka akcja, humor przygasł, a jeden wątek rozciągnięty do rozmiarów powieści gdzieś koło połowy zaczyna jednak trochę nużyć. Mimo wszystko sięgnę po ostatni tom, żeby przekonać się czy i jak się to wszystko skończy.
Trzecia część Kłamcy na razie wypada gorzej niż poprzednie, ale kto wie, może dobrze połączy się z częścią czwartą. Na razie jest to lekkie rozrywkowe czytadło, które coraz bliżej finału traci tempo.