Czarnecki Łukasz – Apostata

3.5 out of 5 stars (3,5 / 5)
Staram się ostatnio omijać debiuty, ale skusiły mnie pozytywne opinie i okładka. Mimo wszystko nie spodziewałam się wiele. Ku mojemu zaskoczeniu Apostata okazał się naprawdę dobrą historią. Takie zaskoczenia lubię, tym bardziej, że nie zdarzają się za często.
Oczywiście idealnie nie jest, ale na pewno jak autor jeszcze coś wyda, to z ciekawością się zapoznam. Ale od początku…
Jest to koszmarna książka do czytania na czytniku i jest to jej główna wada. Każdy rozdział zaczyna się wycinkiem z jakiegoś tekstu – gazety, pamiętnika, notatek. Te teksty są fajnym wprowadzeniem, dodają klimatu, każdy z nich ma inny styl i jest to styl różny od głównego tekstu. Ale czyta się to koszmarnie – formatowanie zawodzi na całej linii, a biedny czytelnik klnie na potęgę i woła o lupę, żeby przeczytać literki wielkości mrówek, bo nie da się tego powiększyć.
Drugą wadą jest świat przedstawiony. Z jednej strony jest on mocno niedopowiedziany i trudno powiedzieć czy jest to świat równoległy czy alternatywny. Mamy krainę w roku 1054, w której panuje klimat iście wiktoriański. A do tego mamy tu republikę, senatorów, naród Merowingów, koksowniki, Kozaków z osełedcami rzucających mimochodem „batko komisarzu” do dowódcy i twory państwowe odpowiadające krajom arabskim, Rosji i Francji. Wkurzało mnie to strasznie, tym bardziej, że nie wnosi to niczego do fabuły. Albo raczej – nie wnosi niczego czego nie dałoby się uzyskać wykorzystując nasz świat, albo też czego nie dałoby się uzyskać zmieniając go w nieznacznym stopniu. Cały ten świat będący pomieszaniem z poplątaniem jest kompletnie nieistotny i momentami niejasny. O świecie wiemy zbyt mało, bo ta wiedza do popchnięcia fabuły do przodu nie jest istotna. Jakby to samo, z tymi samymi bohaterami, działo się w wiktoriańskim Londynie albo w alternatywnym wiktoriańskim Londynie bez wahania postawiłabym 4 gwiazdki i poważnie się zastanawiała czy nie powinno być jednak 4,5.
Cała reszta to w sumie same plusy. Dostajemy dwa opowiadania i powieść, czyli Ofiarników, Sabat i tytułowego Apostatę. I taka forma sprawdza się bardzo dobrze.
Opowiadania przedstawiają bohaterów, pokazują czytelnikowi założenia świata nie przytłaczając nimi za bardzo, budują klimat, a potem autor wykorzystuje to wszystko w głównym tekście unikając powtórzeń, ale też nie spowalniając tempa fabuły tylko po to, żeby wprowadzić czytelnika w świat.
Bohaterowie – zestaw śledczych walczących z mrocznymi kultami, to trochę mieszanka sztampowych detektywów z policyjnego serialu, trochę mroczne typy w prochowcach rodem z kryminału noir i szczypta dodatków od autora. I to świetnie działa w tym świecie i w tej fabule. Panowie są wyraziści, mają swoje charaktery (może nie jakoś szalenie rozbudowane, ale wystarczająco) i jakąś historię. Akurat tyle, żeby do fantasy-horroro-śledztwa starczyło.
A sama fabuła to bardzo klimatyczne CSI Arkham, gdzie w każdym odcinku wydział musi rozwiązać innym problem. W opowiadaniach ciut prostsze, w Apostacie trochę bardziej skomplikowany z większą liczbą postaci pobocznych. I czyta się to świetnie, zaczynając od samego śledztwa, przez sceny akcji i wprowadzenie nowych bohaterów. Tylko trzeba konsekwentnie ignorować szerszą otoczkę w postaci wojny dziejącej się w tle i całej reszty świata nie wpływającej za bardzo na część sensacyjną.
Sympatyczne czytadło i obiecujący debiut.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *