Od czasów Imienia Róży darzę estymą pisarstwo Umberto Eco, choć nie ukrywam, żadna jego książka którą napisał później, nie była już ( przynajmniej dla mnie) tak zapierająca dech w piersiach jak Imię. Po Cmentarz sięgnęłam również dlatego, że prawdziwy cmentarz w Pradze wywarł na mnie niezatarte wrażenie. Chciałam więc zobaczyć, jak wykorzysta je w swoim pisarstwie Umberto Eco. No i dziwiły mnie nieco rozbawione miny znajomych, którzy na wieść, że zamierzam czytać Cmentarz zaczynali się lekko uśmiechać i pytać czy już też należę do spisku. Tym bardziej zatem należało się dowiedzieć o co tu chodzi…Nie ukrywam, że miałam nieco problemów z wciągnięciem się w styl pisarstwa zaprezentowany w tej książce. Przede wszystkim Cmentarz jest napisany w manierze językowej XIX wieku, co nie powinno dziwić, ostatecznie ma to być pamiętnik spisywany przez osobę żyjącą w tamtych czasach. Jednak maniera ta nie dla każdego może okazać się do przyjęcia. Po drugie, na początku mamy poważny problem, żeby zorientować się o co tu tak naprawdę chodzi. Autorowi chodziło zapewne o to, by czytelnik odczuł emocje jakie szarpią bohaterem. Jeśli tak właśnie było to gratulacje, udało się mu znakomicie. Niewiele brakowało, a odłożyłabym książkę z warczeniem -“a cóż to za bełkot”. Po trzecie Umberto Eco zebrał chyba wszystkie uprzedzenia i dziwaczne poglądy na temat różnych nacji czy np. wyglądu przestępców. Czytanie tego błotka nie należy do specjalnych przyjemności, a już całkiem robi się niemiło, gdy sobie uświadomimy ile z tego obrzydlistwa przetrwało do naszego wspaniałego XXI wieku. Po czwarte wreszcie, możemy obserwować jak wychowanie w pewnym określonym stylu wpływa na dalsze działania człowieka. Jeśli kogoś wychowamy w przekonaniu o spiskowej teorii dziejów, zacznie te spiski wokół siebie tropić. Ba, sam zacznie je tworzyć, bowiem tak mu podpowie paranoja. A potem już tylko śledzimy jak z chorej wyobraźni jednego człowieka zaczyna rodzić się jakiś monstrualny twór – historia wielkiego spisku którego tak naprawdę nigdy nie było. Historia, która przejmowana, modyfikowana i powtarzana czasem dla doraźnych politycznych zysków, znacznie częściej dla zysków finansowych zaczyna żyć własnym życiem.
Nie ukrywam, że z trudem dobrnęłam do końca tej książki i odłożyłam ją z ulgą. Zmęczył mnie klimat wiecznej intrygi, kombinatorstwa, kłamstw, oszustw, wręcz paranoi unoszący się nad jej stronami. Denerwowało podpieranie się prawdziwymi wydarzeniami historycznymi, sugerujące, że fabuła nie jest zmyślona, że mamy do czynienia prawdziwymi wydarzeniami dziejącymi się w tle tej “wielkiej” historii. Podziwiam autora ze był w stanie wymyślić i napisać coś tak chorego.
Ja mam dość.