(3,5 / 5) Zaintrygowana historią tajemniczego świata zmagającego się z monstrami czyhającymi w nocy i za dnia na ludzi przy pierwszej nadarzającej się okazji sięgnęłam po tom drugi. I nie potrafię zdecydować, czy Sekret Xeina podoba mi się tak samo jak księga Axlin czy jednak mniej. Być może na ocenę wpłynął fakt, że tym razem nie ma motywu podróży, obracamy się w ciasnej przestrzeni Cytadeli, a Strażnik Xein i Bibliotekarka Axlin ciągle wpadają na siebie I niestety każde spotkanie kończy się dla obu stron nieprzyjemnie. Nie po raz pierwszy okazuje się, że kłamstwa i tajemnice potrafią zepsuć każdą relację. A kłamstw jest coraz więcej. I coraz więcej tajemnic. Podobnie jak pod koniec tomu pierwszego przekonujemy się, że im więcej cywilizacji tym mniej człowieczeństwa. Nie jest to przyjemna konstatacja. Nasi bohaterowie zaczynają to odczuwać bardzo boleśnie na własnej skórze. A to nie jedyna przerażająca prawda z którą przyjdzie im się zmierzyć. Okazuje się bowiem, że prócz znanych już potworów, obok ludzi żyją stwory po tysiąckroć niebezpieczniejsze. Jakie? Tego wam nie powiem. Musicie sięgnąć po książkę i przekonać się samemu, z czym muszą zmierzyć się bohaterowie.
Zgodnie z tytułem to Xein powinien być postacią wiodącą drugiego tomu. Ale, jak to czasem bywa, opowieść wyraźnie wyrywa się autorce spod kontroli i Axlin wcale nie daje się zepchnąć na drugi plan. To ona tak naprawdę jest w centrum wydarzeń, ona jest osią zmian i intrygi. Xein wypada jakoś… bezbarwnie. Niby to on ma odkryć jedną z najstraszniejszych i najpilniej strzeżonych tajemnic Cytadeli i ponieść najgorsze konsekwencje, ale jakoś trudno nam w to uwierzyć. Tym bardziej, że wobec swojej byłej przyjaciółki zachowuje się w dalszym ciągu jak naburmuszony smarkacz. Część z jego zachowań możemy zrzucić na karb przerażającego szkolenia strażników, cześć na kłamstwa na temat Axlin jakimi go nakarmiono, część na młody wiek, ale mimo wszystko Xein nie ma 10 lat! Niestety, relacja tych dwojga skutecznie psuła mi przyjemność z lektury. Parę razy miałam ochotę palnąć Xeina w łeb. Niby taki mądry, taki cwany, a jednocześnie taki durny, no! Na całe szczęście autorka wprowadza trzecią postać wiodącą – strażniczkę Rox i jej wyważony sposób bycia trochę naprawia to co psuje postać Xeina. Jestem bardzo ciekawa czy autorce uda się uczynić ją bardziej żywą, bo na razie Rox choć ważna dla Xeina i tak naprawdę również dla Axlin jest postacią tła. Nieco zbyt papierowa, wtapia się w akcję i intrygę tak dokładnie, że potrafimy zapomnieć o jej istnieniu. Inne postacie które tworzy autorka są, podobnie jak w tomie pierwszym tylko pionkami na szachownicy na której poruszają się główne postacie. Do samej intrygi doczepić się nie sposób. W bogatym i przemyślanym świecie w którym żyją nasi bohaterowie takie rozwiązania fabularne jakie podsunęła autorka są całkowicie logiczne i do przyjęcia. Po namyśle dochodzę do wniosku, że w zasadzie nawet nie powinny zaskakiwać.
Podsumowując: Sekretu Xeina nie dopadła na całe szczęście klątwa drugiego tomu. Już pisząc tę recenzję zdecydowałam że jest troszkę słabszy niż tom pierwszy, ale w dalszym ciągu czyta się go bardzo dobrze, i jak to się mówi – trzyma poziom. Trzeci tom czeka już na półce i jestem bardzo ciekawa jak autorka rozplącze ten węzeł który z takim pietyzmem zasupłała.