Gallego Laura – Strażnicy Cytadeli. T.3 Misja Rox

4 out of 5 stars (4 / 5) Nadszedł czas na zakończenie historii strażników o dziwnych oczach, świata zniszczonego przez potwory, te widzialne i niewidzialne,  i rozpaczliwych prób ocalenia cywilizacji.  Byłam bardzo ciekawa, czy autorka rozwiąże wszystkie wątki, czy też zostawi sobie jakieś furtki na ewentualną kontynuację. Nie będę trzymała Was w niepewności – Laura Gallego zamknęła ostatecznie historię Axlin, Xeina, Rox i ich adwersarzy. I patrząc na to, jak potraktowała niektóre wątki – chyba dobrze, że nie zostawiła sobie nic na później. Muszę przyznać, że po lekturze trzeciego tomu mam dość mieszane uczucia. Z jednej strony podoba mi się dbałość o szczegóły, rozwiązanie wszystkich zagadek, konsekwencja w przedstawianiu świata, logika. Z drugiej – mam wrażenie, że jednak niektóre motywy zostały potraktowane nieco po łebkach – że można było bardziej rozbudować historię trójki akolitów – zwłaszcza po tym, kiedy  stało się już nieszczęście i potwory wychynęły na świat. Zdecydowanie nie spodobało mi się wyjaśnienie skąd się wzięły potwory. Fabularnie i logicznie jest na miejscu i przyczepić się nie można, ale zestawienie poprzednich tomów, świata do cna zrujnowanego przez potwory z powodem ich pojawienia się, wypada delikatnie mówiąc niepoważnie.  Sama Rox jako postać też nie powala na kolana. O ile Axilin mnie porwała, Xein wkurzał, to Rox… nic.  Postać wobec której przeszłam po prostu obojętnie. A już zupełnie nie kupuję  postaci starca. Jest zdecydowanie najgorzej napisana. Wiem czemu została wprowadzona, ale mimo wszystko jej obecność odbieram jako zgrzyt w dopracowanej i gładkiej fabule.  Zupełnie, jakby autorka nie mogła się zdecydować  czy postać powinna się pogrążać w szaleństwo wywołane poczuciem winy i  serwowaną trutką, zmienić w zgorzkniałego i całkiem świadomego starca pragnącego odkupienia, heroicznego nestora, czy śliniącego się dziadunia na progu demencji.

Tak czy inaczej – to już ostatni tom tej serii. Serii, którą mimo mniejszych i nieco większych wpadek oceniam całkiem wysoko. Gratulacje też dla tłumacza, bo przy wygibasach słownych jakie przy nazwach potworów wyczynia autorka przekład musiał być nie lada wyzwaniem. Dziwię się tylko czemu tak dobra trylogia przeszła praktycznie bez echa.

Polecam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *