Jesteśmy przyzwyczajeni do jednego obrazu naszej historii. Tego który wtłoczyła nam do głowy szkoła. Jak bardzo trudno wyzwolić się z tego patrzenia przekonałam się dopiero, kiedy przyszło mi się zmierzyć z historią Piastów przedstawioną przez Sławomira Leśniewskiego. I nawet jeśli później po analizie “rewelacji” wychodzą na jaw różne kwiatki i badylki w rodzaju cytowania nieistniejących źródeł, mieszania postaci itd. – po lekturze Drapieżnego rodu musimy się zastanowić nad tym czy znana nam historia jest prawdziwa, czy to tylko kolejna wersja eksportowa, stworzona ku pokrzepieniu serc i na polityczne zamówienie. Wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do podręcznikowej historii Piastów. Wiadomo Mieszko, chrzest Polski, Bolesław i zjazd w Gnieźnie, wiadomo Bolesław Szczodry, Krzywousty, Łokietek, Kazimierz Wielki… Pochlebiam sobie, że co jak co, ale akurat ten kawałek historii Polski znam bardzo dobrze. Toteż książkę kupiłam bardziej licząc na jakieś sensacyjki wygrzebane z latopisów i kronik niż na wywracanie historii do góry ogonem. (Na marginesie, tytuł książki to znakomity chwyt marketingowy, nie mający jak się okazało później wiele wspólnego z zawartością).
Tymczasem autor, przynajmniej na początku serwuje wielkie zdziwienie kwestionując słowiański rodowód piastowskiej dynastii i sugerując, że Mieszko był… jakimś przebrzydłym wikingiem. No dobrze, mogło tak być, choć rzeczywiście byłby to cios w całą “narodową dumę” i nie wyobrażam sobie tej rozróby jaką wywołałoby potwierdzenie tej tezy. Dalej jednak jest dość sztampowo. Klasyczne urągania na Kadłubka kłamczucha, kościół urządzający sobie państwo w państwie, powtarzanie znanych motywów, jak chociażby rola Judyty w rozbiciu dzielnicowym. Gdzie ta tytułowa drapieżność Piastów? Osobiście się jej jakoś w całej książce nie doszukałam.
Podsumowując – czyta się toto całkiem przyjemnie, choć osoby dobrze obeznane z historią Polski i z literaturą beletrystyczną traktującą o tym okresie (Bunsh, Gołubiew, Cherezińska) mogą czuć się znudzone. Kilka błędów merytorycznych, które ja zdołałam wyłapać, oraz całe stado, które wyłapali znawcy tematu ( poczytajcie choćby opinie na Lubimy czytać). Beletryzowane wstępy do poszczególnych rozdziałów – zabieg przyjemny, ale nieco odbierający powagę książce. Tytułowej drapieżności Piastów nie stwierdzono.
Dla mnie mimo wszystko lekki zawód