(3 / 5) Przyznam, że niespecjalnie przepadam za polską literaturą fantastyczną. Ta bowiem – jak ktoś to napisał w innej recenzji – zabetonowała się na amen. Funkcjonuje w niej kilka nazwisk gwarantujących dobry poziom i… te same motywy. Jak Marta Kisiel, to cykl z Lichotką, prawie jak Pan Samochodzik. Jak Piekara to cykl o Inkwizytorze, coraz mocniej zalatujące mizoginizmem, jak Jadowska to Dora Wilk i jej coraz mniej strawne przygody. Jak Dębski to… . I tak dookoła Wojtek. Od czasu do czasu błyśnie coś nowego, jak Robert Wegner, czy Agnieszka Hałas. Ale niestety, próby znalezienia czegoś nowego i oryginalnego grzęzną w zalewie szmiry i bylejakości. I nawet recenzje niewiele pomagają, bo te wydawnicze to zwykły zabieg marketingowy, czasem lepiej napisany niż książka którą reklamują. A blogi o książkach, czy tak popularny portal lubimy czytać… Czasem mam wrażenie, że i tam wkręcili się marketingowcy z wydawnictw. A trudno zjechać na amen coś co się dostało od kogoś, prawda? Trzeba więc ryzykować, kupować w ciemno, licząc się z tym, że najwyżej będzie to książka na której koszmarni komentatorzy książek będą sobie mogli potrenować złośliwość.
Wracając jednak do “produkcji” Piotra Muszyńskiego.: Tę książkę kupiłam z przekory. No i była tania. Z przekory, albowiem, gdy słyszę o wschodzącej gwieździe, to wedle zasady bij mistrza mam ochotę zaraz to wschodzenie nieco przystopować. Z przekory, bo jeśli to taki ewenement, czemu został przeceniony aż tak? Z przekory, bo wszelkie mieszanie czasem i historią Polski jak dotąd kończyło się raczej nieciekawą produkcją.
No i jak widzicie trochę się wygadałam na temat fabuły. Koncept otwierający jest mocno niedorzeczny. Otóż z jakiegoś powodu na świecie nastąpiło pomieszanie wieków, czasów i wszystkiego co się tylko da. Przeszłość, czasem całkiem odległa sąsiaduje z teraźniejszością i z opuszczonymi światami przyszłości. Czy jakoś tak, bo tu autor posłużył się znanym konceptem – “im czytelnik mniej rozumie i wie tym dla autora lepiej”. Nie wiemy co kto gdzie i czemu, poza tym, że mówiąc kolokwialnie pierdyknęło i to zdrowo. W efekcie Polska współczesna sąsiaduje z nazistowskimi Niemcami, po prawej stronie mapy mając wielkie nic czyli zonę. Jest też jakaś ekstra kraina coś na kształt rosyjskich tajnych miast. Ale tu autor już tak namieszał, że przestałam dociekać co kto i gdzie, poprzestając na potęznym pacnięciu się w czoło. No po prostu ten model tak miał. I już.
W tym postapo świecie plączą się ludzie o mocach zgoła niebotycznych, stwory z piekła rodem i współcześni ludzie, usiłujący jakoś istnieć w zwariowanym otoczeniu. Do tego konglomeratu autor z wyraźną uciechą dorzuca satyrę na Polskę współczesną, drwiąc niezbyt subtelnie za to niemiłosiernie ze znanych polityków. Przy czym dostaje się po równo i jednym i drugim. Najwyraźniej jednak ten paszkwil na rzeczywistość nie wystarczył Piotrowi Muszyńskiemu bo do kompletu dołożył coś dla YA – czyli młodocianą bohaterkę, mały rodzinny skandalik z nieudolnymi rodzicami oraz a jakże intrygę kryminalno – szpiegowską. Zemdliło Was? Bo mnie tak.
Bohaterowie są… Są. W zasadzie trudno o nich cokolwiek sensownego powiedzieć. Są, działają, plączą się po scenie w różnych konfiguracjach, coś tam opowiadają, a czytelnik czyta, ziewa i zastanawia się czy aby pierwotny kataklizm nie odebrał również ludziom mocy intelektualnych, bo jakoś tak sprawiają wrażenie osób z deficytem intelektualnym. Plus dla autora za to, że postacie mają swój indywidualny sposób wypowiadania się, dopasowany do postaci.
Akcja toczyć się równym tempem bez większych skoków, co dal jednych może być zaletą a innych uśpić. Mnie osobiście takie tempo opowiadania historii nie przeszkadzało, ale momentami nieco nużyło.
Na plus dla autora zaliczę również poczucie humoru i umiejętność śmiania się z naszej rzeczywistości. Krzywe zwierciadło wyszło mu naprawdę dobrze. No i chyba na koniec jednak się połapał, że przesadził z tym światem i bałaganem w nim, bo na końcu zamieścił coś na kształt słowniczka. Coś tam to porządkuje….
Podsumowując – nieco przegadana i przekombinowana parodia współczesności. Typowa powieść maski, skrzyżowanie czegoś na kształt Lema z czymś na kształt Chmielewskiej. Na pewno znajdzie chętnych na takie smaki. Mnie nie podeszło.