Olga Gromyko – Wiedźma opiekunka (dwugłos)

wiedzma-opiekunka

Wolha przystępuje do końcowego egzaminu na uczelni (oczywiście jak to u Wolhy normalnie być nie mogło) i wybiera się na praktyki, gdzie stwarza zamieszanie lepsze niż pożar w burdelu, czym doprowadza swojego Mistrza do szału. Po odbyciu (wyjątkowo szybko) nieszczęsnego stażu w końcu rusza do Dogewy. Jednak po drodze wpada na zbójców i niosących poza narzędziami mordu, również bardzo złe wieści. Zmuszona sytuacją zmienia kierunek i wyrusza do Arlisu – drugiego księstwa wampirów, do którego też miał się udać Len z poselstwem.

Autorka zaczyna trochę jak u Hitchcocka – najpierw jest dużo śmiechu, potem solidne potrząśnięcie czytelnikiem i wtedy dopiero zaczyna się właściwa akcja.
Tym razem Len jest przez większość czasu nieobecny jednak Wolha znajduje sobie nowych, dość nietypowych, towarzyszy: wampira ze skrzywionym poczuciem humoru i blondwłosą najemniczkę, którzy dbają o urozmaicenie podróży.
Autorka rozwiązała klika zagadek z poprzedniej części, co jest miłą niespodzianką, dostajemy też kilka nowych informacji o znanych bohaterach, a przygoda toczy się szybko i równie szybko się ją czyta.
Niestety tym razem nie jest już tak zabawnie jak w pierwszej części. Co prawda oś przygody nie zachęca do śmiechu i usprawiedliwia mniejszy poziom głupawki, ale spodziewałam się raczej powtórki z rozrywki przez co Opiekunka trochę mnie zawiodła. Chociaż mam wrażenie, że jest to bardziej zasługa mojego nastawienia do lektury, niż jej jakości.
Mimo wszystko, jak nie lubię sequeli, tak ten jest warty polecenia, choćby ze względu na zjawienie się Wolhy na królewskim dworze.
Dobry z plusem

————————————————————————————————————————- By Atisza ————-

Nasza  ulubiona  W.Redna bohaterka powraca. I jak to ona  – powraca w swoim  własnym niepowtarzalnym stylu. Namiesza, narozrabia i tylko dzięki  łaskawości autorki, która we właściwym momencie postawi jej na drodze  właściwych, życzliwych przyjaciół wyjdzie z kolejnej awantury w jednym  kawałku, ba zyska miano bohaterki I ukochanego faceta na dodatek. I na  tym w zasadzie można byłoby zakończyć recenzję tej książki, bowiem inne  plusy zostały już wyliczone w recenzji Wiedźmy.

Olga  Gromyko znów zafundowała nam kawałek dobrego, złośliwie dowcipnego  fantasy  szargającego  różne świętości. ( wystarczy przypomnieć trollowy  język z pierwszej części). Rozwiązała przy okazji niektóre wydawałoby  się niedopracowane wątki z poprzednich dwóch tomów, jak chociażby  zagadkę tego co stało się naprawdę przy fontannie.  Jedynym słabszym  momentem jest wprowadzenie do  fabuły postaci  nowej przyjaciółki Wolhy,  i sama scena walki z glutowatymi rozbójnikami. Jakoś średnio  przekonywująco to wypadło. Podobnie  jak poprzednie dwa tomy Opiekunkę czyta się jednym tchem,  przez  większość czasu z radośnie wyszczerzoną facjatą, bowiem co jak co, ale  dostrzegać dziwactwa rzeczywistości i odmalowywać je w sposób  przyprawiający czytającego o napad rechotu autorka potrafi wybornie.  Biorąc pod uwagę fakt, że książka kończy się wyznaniem miłości między  bohaterką a jej ukochanym wampirem można jedynie mieć nadzieję, że,  autorka nie popełni kolejnej części bo czego jak czego ale przygód Wolhy  w roli wrednej mamusi półwampirzątek wolałabym nie czytać.

Dobre

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *