Podlewski Marcin – Głębia. Skokowiec

Nie mam zaufania do polskiego kosmicznego SF. Jedne Niebiańskie pastwiska wiosny nie czynią. Ale kiedy w momencie wydawania trzeciego tomu pierwszego praktycznie nie da się znaleźć w księgarniach, to znaczy to coś więcej niż pochlebne recenzje. Postanowiłam zaryzykować.
I zdecydowanie się nie zawiodłam.
Myrton Grunwald stracił statek i załogę; jego nowy statek jest skokowcem tylko z nazwy, a nowa załoga to raczej kandydaci na pacjentów najbliższego psychiatryka niż wiernych towarzyszy. Jednak Myrton po raz kolejny rusza przez Wypaloną Galaktykę – świat zniszczony wojnami i potężną bronią, chociaż od walk z maszynami i obcymi minęły wieki. I po raz kolejny pakuje się w kłopoty. A jakby nam się przygody Myrtona znudziły to dostajemy jako przerywnik agentów Służby Kontroli i księcia z nic nieznaczącego państewka na obrzeżach galaktyki.
Dostajemy ciekawy świat, wzbogacony o sekty, które może nie powalają na kolana oryginalnością, ale są ciekawie podane i wprowadzone do fabuły. Dostajemy ciekawe podejście do obcych i bardzo barwnych bohaterów. Do tego fabułę, mimo że prostą i mocną, skupioną w jednym fragmencie przestrzeni i do tego opisaną na jakieś 700 stron, ale od której trudno się oderwać. Co prawda opisanie tych samym wydarzeń z różnej perspektywy nie wszystkim się spodoba, ale ja akurat takie zagrywki, zwłaszcza w SF, bardzo lubię. Wstawianie retrospekcji w środek pełnych napięcia scen lubię już mniej, ale tutaj sprawdziło się to całkiem nieźle. Co prawda nie wszystkie postacie i punkty widzenia są równie ciekawe i rozbudowane, ale te które sprawiały mniej ciekawe wrażenie mają spore szanse na rozwinięcie w kolejnych tomach, a resztę… resztę mogę autorowi wybaczyć, bo Głód całkiem nieźle rekompensuje ewentualne niedociągnięcia.
Po skończonej lekturze szybko dochodzi się do wniosku, że w Głębi nie ma normalnych postaci – wszystkim bohaterom można by przypisać krótszą lub dłuższą listę zaburzeń, co jest trochę dziwne, ale w najmniejszym stopniu nie przeszkadza podczas lektury. W sumie jedyne co przeszkadza, to brak upływu czasu – zachowania, dialogi postaci, ich kod kulturowy nie za bardzo pokazują jaka jest data w kalendarzu i bardzo rzadko pokazują jak wojny wpłynęły na postrzeganie rzeczywistości przez ludzi. Co nie zmienia faktu, że Głębia wciąga i że czyta się ją świetnie. Po drugi tom sięgnę na pewno. I kto wie, może nawet przekonam się do polskiego SF.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *