Akcja Wilczego amuletu rozgrywa się ponad sto lat po wydarzeniach opisanych w Wilczym miocie. Autor przesunął ją również z terenów pruskich na tereny księstwa mazowieckiego, a dokładniej na pogranicze polsko-krzyżackie, gdzie trwa kruchy ni to pokój i to rozejm. Podobnie jak w Wilczym miocie książka zaczyna się mocną sceną walki z wilkołakiem. I podobnie jak w tomie pierwszym – jesteśmy świadkami druzgoczącej porażki ludzi. O ile jednak w Wilczym miocie wilkołak sprawił krwawą łaźnię niezbyt przygotowanym do walki knechtom, o tyle w tomie drugim rozprawił się szybko i brutalnie z krzyżackim “spec-komandem” . Muszę zaznaczyć, że określeń “pierwszy i drugi tom” używam tu nieco na wyrost, ponieważ nigdzie w Wilczym amulecie nie znajdziemy w zasadzie nawiązań do Wilczego miotu (no może poza tym, że krzyżacy stworzyli specjalny oddzial do polowań na wilkołaki, którego dowódca wciąż ma notatki tego kto sprowadził wilczy miot na ziemie pruskie). Każdą z książek na dobrą sprawę można czytać jako osobną zamkniętą całość. Czytelnik może się zatem jedynie zastanawiać – na ile wilkołaki sportretowane w tym tomie są spokrewnione z tymi opisanymi w Wilczym Miocie. Czy mamy do czynienia z naszymi “własnymi” wilkołakami, czy też są to potomkowie Lilii, “zaimportowani” do Polski z Transylwanii. Jednak tak naprawdę nie o wilkołaki, ich umiejętności, pochodzenie, czy naturę tu chodzi. W obu tomach autor sięgnął o wiele głębiej niż większość książki ekscytujących się istotami paranormalnymi. Nie pozostał na powierzchni, ale zadał sobie trud postawienia trudnych pytań – kiedy człowiek staje się zwierzęciem i co to znaczy. Czy naprawdę wygląd zewnętrzny, kły, pazury, sierść oznaczają od razu, że istota która przed nami stoi jest zła? Czy jesteśmy z natury źli, czy to zło można w nas zaszczepić? A może w każdym z nas drzemie dwoista natura – coś z naszych przodków drapieżników? I wreszcie, czy nie oceniamy zbyt szybko i zbyt pochopnie – tylko po zewnętrzu?
Wszystkie te pytania sprawiają, że przymyka się oczy na ewentualne niedoróbki autora, zbyt prostą i liniową fabułę, tajemnicę i zagadkę zbyt łatwą do rozszyfrowania, naiwność niektórych postaci, jednoznaczność podziału na dobrych i złych.Wilczy amulet czyta się po prostu jak baśń. I czytając cieszy, że dobro jeszcze raz zwyciężyło, a zło zostało zdemaskowane.
Polecam na wieczór kiedy bardzo, ale to bardzo potrzebujemy prostej baśni z dzieciństwa