Kearney Paul – Wyprawa Hawkwooda (Boże monarchie t.1)

Kategorie: Fantasy

wyprawa Jak to miło od czasu do czasu poczytać “stare dobre fantasy”. A dokładniej – political fiction, bo do tego gatunku tak naprawdę należy zaliczyć Boże monarchie.  Pierwszy tom tego pięcioksięgu bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, a to – jeśli weźmiemy pod uwagę moją skłonność do czepialstwa i wyszukiwania dziury w całym, nie jest takie łatwe.  W największym skrócie – Wyprawa Hawkwooda jest opowieścią przemyślaną,  dobrze skomponowaną, z wyrazistymi bohaterami. Czuje się w niej, że autor panuje nad fabułą. Nie ma nielogiczności i urwanych wątków. Czytaj dalej »

Steven Erikson – Malazańska Księga Poległych T.1 – 4

Kategorie: Fantasy

mazanskaZaczytałam się w Malazańskiej Księdze Umarłych. Wszystkie inne książki poszły w kąt ( i to całkiem dosłownie), stosik do przeczytania liczy już sobie 27 książek a ja przebijam się przez kolejne tomy Malazańskiej. Na razie przeczytałam 4 pierwsze, każdy bagatela po 800 stron.  Gdybym miała do czegoś porównać tę sagę nad którą aktualnie przyszło mi się trochę pocić, to miałabym prawdziwy kłopot. Trochę jest bowiem podobna do Przygód Czarnej Kompanii – ale bije ją na głowę złożonością świata i konstrukcją, a także jest moim zdaniem znacznie lepsza pisarsko. Od Goodkinda i jego Miecza Prawdy jest znacznie bardziej wielowarstwowa a co za tym idzie  bardziej skomplikowana.  Jest zdecydowanie mniej political fiction niż Martin, a Jordana bije na głowę konstrukcją i prawdziwością  postaci.  Czytaj dalej »

Faith Hunter – Zmiennoskóra (dwugłos)

Kategorie: Fantasy

zmienoskoraObrodziło nam ostatnimi czasy książkami z tego gatunku. A jaki to gatunek? Najogólniej rzecz ujmując – niedorobiony.  Skrzyżowanie nurtu wampirystycznego z nurtem wilkołaczym plus sos z feminizmu. Książki tego typu rozpoznaje się na pierwszy rzut oka, po okładce. Na okładce bowiem obowiązkowo musi być młoda kobieta, obowiązkowo piękna,obowiązkowo posępna, obowiązkowo  z długimi włosami oraz jakąś dobrze wyeksponowaną bronią. Może to być miecz jak u Patricii Briggs, czy Ilony Andrews, może  w ostateczności giwera. Ale giwera musi być stosownej wielkości, z gatunku tych co to nimi Arnold Schwarzenegger w Commando wywijał. Już po okładce widzimy, że z tą naszą bohaterką coś jest nie halo. Że skrywa w sobie jakieś cierpienie, bolesną tajemnicę, coś co zdecydowanie  nie powinno zostać ujawnione innym ludziom. Czytaj dalej »