Który król podczas przyjęcia zjadł 100 potraw? Co podawano podczas obiadów czwartkowych? Czemu, mimo obowiązku przedłużenia dynastii, władcy godzili się na białe małżeństwa? Kto urządzał orgie? W co ubierali się królowie i czemu często nie był to kontusz?
Iwona Kienzler stara się opisać władców polski jako ludzi z krwi i kości, koncentrując się na ich życiu prywatnym; jadłospisie, zainteresowaniach i ekscentrycznościach.
Autorka zaczyna od dużego kalibru – chorób psychicznych. Na szczęście psychopatów na polskim tronie nie było. Kilu królów co prawda jest podejrzanych o zaburzenia, ale nie ma na to niezbitych dowodów, tak że rozdział jest dosyć krótki i nie wyjaśnia za dużo.
Potem zaglądamy do królewskej sypialni, jadalni i garderoby. Na zakończenie dowiadujemy się kto korzystał z rad astrologów, parał się alchemią i który z królów próbował ratować Galileusza.
Książka jest dosyć nierówna – po części ze względu na źródła historyczne, które są mniej lub bardziej obszerne w zależności od epoki i tematu, a po części ze względu na styl autorki, która w pierwszej części trzymała się mocno stylu naukowego ze wszystkim: ”uważa się„ , „wiadomo” i „zajmiemy się teraz”, fuj. Potem całe szczęście naukowy styl się gubi, a autorka zaczyna pisać bardziej beletrystyczne dodając nawet szczyptę humoru co zdecydowanie wpływa pozytywnie na treść.
Dziwactwa i sekrety sprawiają wrażenie mniej plotkarskie niż Sekrety władców Kopra, i czyta się je trochę gorzej (autorka ma cięższe pióro), ale można się z niej dowiedzieć sporo ciekawostek.
Sympatyczna lektura nie tylko dla fanatyków historii.
————————————————————————————————————————-= by K.Wal ——-
A ja odebrałam książkę pani Iwony jako takie sobie ple-ple. Tak naprawdę skupiła się tylko na kilku postaciach z historii Polski – wystarczająco skandalizujących by na dobrą sprawę można je było wstawić do kilku co najmniej kategorii. Czyta się to lekko ziewając, bo mimo pozornie atrakcyjnego tematu lektura nie wciąga zupełnie. Mnie osobiście przypominała podręcznik do nauki historii czyli rzecz dydaktyczną do bólu. A zdecydowanie wolałabym coś w stylu starych “Mówią wieki” gdzie historia nawet ta najbardziej nudna przedstawiana była w taki sposób, że aż sama wchodziła do głowy.
Przeciętniak