Po raz trzeci zanurzyłam się w historię wczesnośredniowiecznej Norwegii. Tym razem jednak autorka zmieniła nieco i miejsce i czas. Przesunęła historię nieco wcześniej i przeniosła ją poza granice Norwegii. Bowiem tym razem to Einar wyśpiewa nam swoją wersję historii. Po raz pierwszy w całej sadze jest to historia opowiadana z punktu widzenia mężczyzny. Jeśli jednak ktoś spodziewał się typowej “wikińskiej” opowieści, może spokojnie odetchnąć. Autorka nie poszła w kierunku sztampowych rozwiązań. I nie zwolniła tempa. Einar nie jest “typowym” wikingiem. To syn wielkiego kapłana Odyna. I… chrześcijański zakonnik. A do tego postać zupełnie odmienna od dotychczas nakreślonych przez Cherezińską. Bo czego by nie powiedzieć o Sigrun czy Haldred, Szczurze czy wieszcze z bagien – zawsze są to postacie wyraźnie zarysowane, zdefiniowane i prowadzone. A Einar? Einar jest niejednoznaczny, jakby rozmyty. Sprawiał na mnie wrażenie dymu albo mgły – gdzie dmuchnął wiatr tam Einara poniosło. Sigrun zawsze płynęła z prądem. Haldred – zawsze pod prąd. Einar czasem płynie z prądem, czasem pod prąd. Jakby wczesne wyrwanie ze znanego świata i rzucenie w obcy pod każdym względem świat chrześcijańskich mnichów odcisnęło wyraźne piętno na jego osobowości. A co gorsza los Einarowi kompletnie nie sprzyja. Zaplątany w gierki możnych stara się w miarę możliwości działać uczciwie i zgodnie z własnym sumieniem i czasem jeszcze coś ugrać dla ukochanego syna. I wszystko obraca się w niwecz, a on sam z gorzkim posmakiem w ustach musi zmierzyć się ze skutkami własnych działań. Pasję według Einara również przeczytałam jednym tchem choć nie ukrywam, że nie z takimi wypiekami jak poprzedni tom. Intrygowało mnie w jaki sposób autorka poradzi sobie ze znacznie szerszym horyzontem zdarzeń – wszak do historii Skandynawii musiała jeszcze dołożyć wczesnoangielskie wydarzenia. Nie zawiodłam się. Obraz jest spójny, historycznie poprawny, nic nie można również zarzucić logice wydarzeń. Jedyne co mnie momentami denerwowało to sam Einar. Miałam ochotę załapać go za habit porządnie potrząsnąć i zawołać – człowieku, nie bądź tak naiwnie ufny bo za to koszmarnie zapłacisz…. ale czytelnik nie ma takich możliwości, może się jedynie zżymać na sytuacje w których bohater okazuje się gapą albo naiwniakiem. Ciekawostką jest fakt, że o ile w życiu Haldred Einar występuje dość często – o tyle Haldred w życiu Einara już tak obecna nie jest. I to też trochę czytelnika może drażnić.
Poza tym – bardzo dobra książka, kolejny udany tom serii warty polecenia