Oto świat w którym dawno pokonane zło odradza się na nowo. Obowiązkowo odradza się cichcem i obowiązkowo pod ziemią, a dokładniej w podziemnym labiryncie zwanym Domem. Bardzo zaskakujące, prawda? Oto świat składający się z Krain noszących jakże oryginalne nazwy : Kraina Ognia, Kraina Nocy, Kraina Skał, Kraina Morza…..W krainie Nocy panuje wieczny półmrok, Kraina skał jest skalista….. Jaka nazwa, taka kraina, ajajaj, odkrywcze aż zęby bolą….. Nie za bardzo się wysiliła pani Autorka, oj nie. I trudno tu powiedzieć co leżało u podłoża takiego pardon “olania” tematu – czy brak pomysłu, czy lekceważenie czytelnika, czy też może przekonanie, że inne rzeczy są w tej opowieści ważniejsze niż tzw. okoliczności przyrody i czytelnik nie powinien się skupiać na poznawaniu świata tylko na przeżyciach bohaterki. Niestety, im bardziej zagłębiałam się w książkę tym mocniej utwierdzałam się w przekonaniu, że najzwyczajniej zabrakło tu chęci, a może czasu na domyślenie świata w którym rozgrywają się opisywane wydarzenia. Czasami zaś miałam wrażenie, że generalnie zabrakło procesu… myślenia. Nie tylko bowiem opisy krain czy wierzenia sprawiają wrażenie zlepionych na prędce z nie do końca uporządkowanych notatek, na zasadzie – o to mi się fajnie napisało to wykorzystam….. inne elementy też są co najmniej dziwne.
W Krainie Ognia żyją, a jakże gnomy. Gnomy jak to gnomy, są niskie, brzydkie i…. Nie w tej powieści! Tutaj, uwaga najważniejszy gnom jest duchowym przywódcą zgromadzenia tych dobrych, empatycznym, szlachetnym , dzielnym wojownikiem, nieustępliwym w walce ze złem. Inny gnom jest swietnym kupcem, paserem, a przy tym mistrzem zielarzem umiejącym uwarzyć każdą mieszankę. Nie za bardzo pasuje do gnoma? W zasadzie nie pasuje w ogóle!
Za to bardzo dobrze pasuje do .. Krasnoluda. To krasnoludy są wszak twarde, prawe i wojownicze, posiadają sporą wiedzę, smykałkę do handlu, a przebywając wśród ludzi nie rozstają się ze zbrojami. Gnomy j zaś jak wiadomo żyją pod ziemią, są brzydkie wredne i złośliwe, z inteligencją też u nich nieco na bakier. Tak więc do kompletu do mizernych opisów krain mamy ….. Dziwnie skransoludziałe gnomy… Ojć.
Gdzieś kiedyś żyły Elfy. Jednak przynajmniej w tym tomie który wpadł mi w ręce, elfy są na etacie mniej więcej jednorożca, to znaczy dzieci o czystych sercach mogą zobaczyć elfi promień. Samych elfów już nie ma, choć na końcu książki pojawia się jak kukułka z zegara pół-elf. Podobno gdzieś się taka ostatnia jednostka plącze i trzeba ją koniecznie namierzyć, zanim ją dorwą ci źli bo będzie…. Źle. Auć.
Z bóstw na dobrą sprawę poznajemy tylko jednego za to najbardziej wrednego, wielbionego przez, cóż za niespodzianka – tych złych. I znowu – opisy kultu pana Bardzo Wrednego Bóstwa sprawiają wrażenie hm… Rytuałów satanistycznych w wyobrażeniu panienki z bardzo dobrego domu. Ma być obrzydliwie więc jest basen z krwią uzupełnianą co jakiś czas krwią nowych ofiar ( ciekawe czemu tej krwi niby w basenie ubywa.. Przecież nie paruje…) przy czym najzabawniejsze jest to, że owa krew dostarczana jest .. fiolkami. Przy opisywanej wielkości basenu i częstotliwości uzupełniania krainy powinny się już jakiś czas temu wyludnić…. Oprócz tego mamy ofiary z ludzi coś ala inkaskie wyrywanie serca na żywca, codzienne pranie mózgu w stylu sekty, zapach krwi, zapach pleśni, zapach skarpetek… Anieprzepraszam to nie ta książka….
Kolejną rzeczą która sprawiła, że złapałam się za głowę, jest strój “organizacyjny” tych złych czyli Gildii Zabójców. Otóż chodzą oni zawsze ubrani na czarno, także w dzień, oraz posiadają gustowne czarne gorsety ( mamusiu!!!!) ozdobione kolorowymi kryształowymi guzikami. A kolor guziczków dla wtajemniczonych jest jak szarża… Czy powiedziałam już że Gildia jest organizacją tak tajemniczą, że nikt o niej nic nie wie? Nie? No właśnie… Z siedziby tej tajnej organizacji można dać dyla bez większego trudu, kudy tam do problemów jakie miała Nikita.
Daruję Wam opisy reszty nonsensów, którymi bogato upstrzone jest to “dzieło”. Dość powiedzieć, że fabuła co chwilę rozłazi się jak sprane gacie, a logika z wrzaskiem ucieka na najwyższe drzewo w okolicy i stanowczo odmawia zejścia.
A wiecie co mnie najbardziej przeraża? Że ktoś to kupuje…..
___________________________________________________________________________by Lashana
Za Świat Wynurzony zamierzałam się zabrać jakiś czas temu – saga, której tomy i odnogi mnożą się jak króliki musi być albo bardzo dobra, albo bardzo… na czasie.
Niestety tym razem jest to ta druga opcja.
W Świecie odradza się Zło, a w zasadzie armia Złego. Ci ludzie nie wiadomo dlaczego czczą elfickiego boga (mimo że elfów dawno nikt nie widział), mieszkają w Krainie Mroku, w której panuje… wieczny mrok (gromkie brawa za oryginalność). Pewnie mieszkają tam, żeby było bardziej mrocznie, a nawet mhhrrrocznie.
Dubhe jest zabójcą, który nie chce zabijać, hmmm chyba sobie dziewczę wybrało nieodpowiednią ścieżkę kariery. Jednak z powodu intrygi prostej jak konstrukcja cepa ląduje w Gildii Zabójców, która jest jednocześnie sektą religijną. Biedny czytelnik zmęczony nudnym światem, topornymi dialogami i schematycznymi postaciami zaczyna liczyć na to, że w końcu coś się zacznie dziać i zostaje nagle porażony rozważaniami bohaterki w stylu „rozterki młodej Werterki”. Strona po stronie mamy użalanie się nad sobą i wyrzuty sumienia postaci, która ma chyba rozdwojenie jaźni, bo chwilami przejawia wszystkie cechy socjopaty. Jako dodatek do smutków, smuteczków i ogólnego mroku mamy pranie mózgu i rytuały mroczne jak wszystko w krainie. Jeszcze dobrze, że książka nie jest czarną czcionką na czarnym papierze, żeby bardziej do klimatu pasowało. Do tego mamy konspiratorów, szpiegów i Radę-Tych-Dobrych (z gnomem na czele!), którzy przy próbie takich działań, jakie prowadzą w książce, powinni zostać miłosiernie wyrżnięci – dla własnego dobra i dobra czytelnika i to zaraz po tym jak się w fabule pojawili.
Problemy z opisami, dialogami, charakterem postaci, schematycznością i logiką. Męczyłam się straszliwie czytając ten koszmarek.
Gniot straszliwy.