Drugi grób po lewej podobał mi się… średnio. Wad miał zdecydowanie więcej niż zalet, ale nadal widać było światełko w tunelu. Mimo to do trzeciego tomu przygód Kostuchy napędzanej kawą podeszłam zdecydowanie sceptycznie. Niestety okazuje się, że „Czasem to światło na końcu tunelu jest pociągiem„.
Tym razem Charley ma znaleźć zaginioną żonę lekarza, która podobno żyje, co trochę utrudnia Kostusze śledztwo. Z kolei syn Szatana jest na nią wkurzony, ale za to chce się pogodzić z prawem. Niestety to Charley ma znaleźć dowód na to, że jest niewinny. Na dodatek, pani detektyw nie chcąc się spotkać z Reyesem we śnie nie śpi od prawie dwóch tygodni, przez co jest jeszcze mniej normalna niż zazwyczaj.
Historia Kostuchy to lekki, humorystyczny, paranormalny kryminał z dużą dawką romansu. Przynajmniej w teorii. Pojadę po kolei:
Lekki kryminał: jak najbardziej, historia jest tak lekka, że trudno ją znaleźć. Tradycyjnie mamy dwa wątki – śledztwa kryminalnego i wątek związany z Reyesem, który też trochę pracy detektywistycznej wymaga. Pierwsze jest wmiecione pod dywan, drugie nie trzyma się kupy i sprawia wrażenie historii deus ex machina. Podobnie zresztą jak bezsenność Charley – pojawia się tylko wtedy, kiedy trzeba, a bohaterka nie ponosi żadnych negatywnych konsekwencji poza tymi, które autorce akurat pasują.
Humorystyczny: hmmm, zabawne są teksty na koszulki otwierające każdy rozdział, poza tym… jakoś ten tom mnie nie bawił. Może to kwestia poczucia humoru, ale przy pierwszym tomie bawiłam się całkiem nieźle.
Paranormalny: niby tak… ale pomijając Reyesa Charley wykorzystuje swoje umiejętności w bardzo niewielkim stopniu.
Romans: trzeba przyznać, że Reyes w końcu przestał być tylko i wyłącznie seksownym jebadełkiem, jest zdecydowanie bardziej mroczny i szatański, ale też strzela fochy, przesadza z mrocznością i postępuje całkowicie niezgodnie z tym, czego dowiedzieliśmy się w poprzednich dwóch tomach. Z powodu zachowania Reyesa (i tego, że go spętała) Charley przez większość czasu rozmyśla na jego temat. Niestety autorka również – życie codzienne i śledztwo zostały zepchnięte na trzeci i czwarty plan, a szkoda, bo wnosiły dużo kolorytu i humoru.
Niestety autorka wróciła też do opisu wirtualnych erekcji, na dodatek w tym tomie z powodu sytuacji między bohaterami wywołuje to raczej… niesmak.
Równowaga między romansem, humorem, śledztwem i życiem bohaterów nigdy nie była w tej serii idealna, ale nie było w sumie co narzekać – plusy któregoś z wątków to rekompensowały. Niestety w tym tomie już nie rekompensują. Romans z Reyesem, który staje się irytujący, skutecznie przesłania całą resztę.
O dziwo udało się autorce przemycić informacje o drugoplanowych postaciach i trochę je rozbudować – zwłaszcza Wubka i Cookie. Charley też przeżywa chwilę refleksji i autokrytyki. Przy takich fragmentach nadal widać, że jest spory potencjał, fajny pomysł i autorka nie cierpi na permanentny napad grafomanii. I wtedy też trochę żal, że reszta książki taka nie jest.
Czytało się łatwo i szybko, ale niestety niezbyt przyjemnie. Szkoda. Po czwarty tom na pewno nie sięgnę, bo zamiast być lepiej to z tomu na tom jest coraz gorzej.
Nudny gniot…