Amber V. Nicole – Bogowie i Potwory (t.1 Księga Azraela)

2.5 out of 5 stars (2,5 / 5) Oto mamy klasyczny przykład książki niewykorzystanych możliwości. Autorka miała ciekawy pomysł na historię, który jednak zdryfował w kierunku niezwykle modnego ostatnio nurtu romantasy i w tym nurcie utonął, by nie rzec całkiem poległ. I w efekcie zamiast opisów wojny światów dostaliśmy opisy ciuchów bohaterów, wystrojów pokoi i tak dalej. Ale… i to jest największe zaskoczenie,  księgę czyta się przyjemnie, szybko i darowuje dwójce głównych bohaterów zagrywki godne gimbazy.
A zaczyna się całkiem dobrze. Oto ona – kobieta demon, zmiennokształtny potwór, władająca potężną mocą i czerpiąca z tego przyjemność, mordująca bez wahania na rozkaz swojego stwórcy. Potężna i doskonała, a przy tym piękna. Kto ją widzi odczuwa albo podziw, albo zazdrość, albo lęk, podszyty zachwytem nad jej pięknem. Zapachniało “zagubioną tożsamością”? I dobrze zapachniało.  Szybko wychodzi na jaw, że Dianna robi co robi, aby uchronić przed śmiercią swoją siostrę Gabrielę. To dla niej wezwała ciemne moce i stała się ich sługą. Acha. No dobrze, mam już płakać? A nie, będą jeszcze ckliwe opisy siostrzanej relacji. Wreszcie jednak zaczyna się coś dziać , czyli zaczynamy szukać tajemniczego artefaktu a na scenę wkraczają ci dobrzy. Miałam nadzieję, że akcja ruszy z kopyta.. A gdzie tam. Dobrzy są jak kisiel słodzony melasą. Tacy doooobrzy, że aż…. Na gwałtowne zwroty i szybkie tempo szansy nie ma. Fabuła to niestety wielki festiwal zaprzepaszczonych albo pominiętych pomysłów. Dostajemy jakieś strzępki wspomnień które tylko drażnią apetyt czytającego. A jak już się gdzieś coś pojawia, to logika mówi, że ona tu  nie chce być i pośpiesznie opuszcza pokład. I tyle z fantasy. A nie, chwileczkę! Mamy jeszcze wampiry! Czy są dobre? W żadnym wypadku. Czy są złe? Też nie do końca. Jakie więc są? Nasuwa mi się jedno słowo – fałszywe.

Co zatem dostajemy? Romans między wrogami, którzy wiadomo, muszą przemienić się w kochanków. Zanim jednak to nastąpi będziemy katowani koniecznością oglądania tej relacji. A jest to niestety jedna z najsłabszych stron tej powieści. Te dialogi… Wcale nie miałam wrażenia, że obserwuję relację dwójki dojrzałych osobowości! Rozwój emocjonalny obojga bohaterów utknął wyraźnie gdzieś pomiędzy końcem gimnazjum, a początkiem liceum. Mamy festiwal infantylnych zagryw, fochów, dąsów, dialogów bardzo nastoletnich, zachowań z czasów pierwszej miłości, pisanych do kompletu nieco topornym językiem. Bohaterowie są siebie warci – z jednej strony Dianna – już wiemy, z miłości do siostry uwikłana w demoniczny świat , z drugiej Liam… no właśnie, bóstwo, mega bohater, który obraził się na cały świat i zszedł ze sceny. Jednym słowem nasz amant to straumatyzowane bóstwo z kompleksem ojca i mocą burzyciela światów. Jeśli byliście ciekawi czy będzie seks – od razu uspokajam – to romantasy więc obowiązkowa mocno pieprzna by nie rzec lekko pornograficzna scena jest obecna, choć trzeba się na nią nieco naczekać.

Ciekawie robi się dopiero pod sam koniec książki, choć w którymś momencie miałam wrażenie, że czytam jakąś podróbkę przygód Lary Croft. Sam finał w zasadzie nie jest zaskoczeniem, choć jego logika znowu nie powala. Ciekawa jestem jak autorka wygrzebie się z tego pomieszania z poplątaniem jakie zafundowała czytelnikom i sobie autorka.

Jestem na tyle zaintrygowana, że kupiłam drugi tom.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *