Antologia – Harde baśnie (dwugłos)

5 out of 5 stars (5 / 5)Wpadła mi w ręce kolejna po Hardej Hordzie produkcja doborowej grupy autorek fantasy. Panie trzymają poziom, więc spodziewałam się porcji dobrej literatury i niezłej rozrywki. I, co jak wiecie jest sporą rzadkością na tym blogu, z przyjemnością donoszę, że się nie zawiodłam. Ba, przeróbki, czy wręcz wywracanie bajek na lewą stronę spodobało mi się znacznie bardziej niż pierwsza publikacja damskiej hordy.13 baśni w nowej odsłonie. Trzynaście, bo do doborowego towarzystwa dołączyła Krystyna Chodorkowska – tłumaczka literatury fantasy, a od 2014 również autorka opowiadań. 13 opowiadań czasem tak przerobionych, że trzeba się mocno zastanawiać która z klasycznych baśni legła u podstaw opowieści,  a czasem rozpoznawalne od pierwszego słowa. Są mroczne, czasem krwawe, nad niektórymi unosi się cień braci Grimm ( i zapewne kiwa głowami z uznaniem).   Napisane z zębem, pazurem, czasem mistyczne, zawsze magiczne. Jak “prawdziwe” baśnie zmuszają do przemyśleń, refleksji, zadumy. Do pytań o dobro i zło. Nie pozostawiają obojętnym, choć niektóre – jak uwspółcześniona opowieść o śpiącej królewnie – w pierwszej chwili sprawiają, że łapałam się za głowę i unosiłam brwi bardzo wysoko, starając nie parsknąć zbyt głośnym śmiechem (jak wiecie zazwyczaj mam czas na czytanie głęboką nocą, kiedy reszta domowników śpi snem sprawiedliwego). Ale moją ulubioną baśnią będzie ta o Czerwonym Kapturku. Bolesna, dosadna, prawdziwa.

Więc jeśli macie ochotę na niebanalną lekturę, na kawałek dobrej literatury, na magię… łapcie się za Harde baśnie. Ja idę do księgarni kupić mój własny egzemplarz. Bo tę książkę, chcę mieć na półce.

____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ Lashana

 

A ja się wyjątkowo nie zgadzam ze współrecenzentką. Co prawda, nie zgadzam się delikatnie – mnie po prostu Harda Horda podobała się zdecydowanie bardziej. I to mimo braku jasnego motywu przewodniego, czego w antologiach nie lubię.
Żeby było śmieszniej, uwielbiam baśnie – w sumie każde, od braci Grimm zacząwszy, na opowieściach z egzotycznych krajów skończywszy. Jednak w wersji Hordy coś mi nie pasowało. I jak kilka opowiadań jest naprawdę świetnych, tak przy niektórych zastanawiałam się mocno co mają z baśniami wspólnego.
Wspomniana wyżej uwspółcześniona wersja baśni o śpiącej królewnie, Sen nocy miejskiej, wywołała mój dziki zachwyt – i nie tylko mój, biorąc pod uwagę nominację do Zajdla. Z chęcią poznałabym inne fragmenty opisanego świata. Dla mnie jest to najlepsze opowiadanie ze zbioru. Naprawdę rzadko trafia się na tak dobre urban fantasy z klimatem i pomysłem.
Klątwa Hexenwaldu jest świetną mieszanką kilku baśni, napisaną z pazurem, klimatem i szczyptą humoru – i jak nie lubię Dory Wilk, tak mimo jej obecności jest to jedno z moich ulubionych opowiadań z tego tomu.
Życzenie wróżki chrzestnej jest baśnią… na wskroś współczesną i bardziej niż spod pióra braci Grimm mogłoby wyjść raczej z drukarek scenarzystów studia Dreamworks. Jest dobrym zamknięciem tomu i mimo lżejszego tonu zapada w pamięć.
Detektyw Fix i śmierć w czerwonym pokoju jest bardzo dobrym tekstem i niecierpliwie czekam, aż autorka zafunduje nam antologię z parą detektywów w swoim lekko alternatywnym świecie. Ale jest w nim jednak już mniej pierwiastka baśniowego.
Ten, co pośród lodów ma klimat i styl ale jest raczej… przypowieścią ekologiczną i dla mnie jednym ze zgrzytów tego tomu. I żeby było jasne – nie jest to złe opowiadanie, ja po prostu nie widzę w nim baśni.
Potwór z lasu był… sporym rozczarowaniem. Może dlatego, że za bardzo przypominał mocno niestrawną, hollywoodzką wersję baśni, zafundowaną nam przez „fabrykę snów” parę lat temu.
Zazula, kukułeczka moja. Ała. To bolało. Trzeba przyznać, że autorka świetnie wpisała się w klimat: styl był, stylizacja była, był step szeroki. Ale po pierwsze – Sienkiewicz może i jest mitem narodowym, ale baśnią bym Trylogii nie nazwała. A po drugie – pisanie fanfiction do lektur szkolnych jest złe. A nawet zue. I kropka. Gorzej by było chyba tylko, jakby w jakiejś alternatywnej rzeczywistości autorka zafundowała nam pogoń Łęckiej za Wokulskim.
Reszta, cóż… ma klimat, ma pazur, jest bardzo dobra literacko, ale jakoś nie wywołała moich zachwytów. Nie wywietrzały mi co prawda z głowy, a to już coś, biorąc pod uwagę, że Baśnie czytałam zaraz po premierze, ale też nie zapadły w pamięć na tyle, żebym identyfikowała z nimi całą antologię.
Mimo mojego marudzenia – jest to bardzo dobra antologia i ciekawe podejście do baśni. I mimo paru opowiadań, które mi zazgrzytały – zdecydowanie polecam. Chociaż Hardą Hordę polecam bardziej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *