(3,5 / 5) Dziwnie się czyta taką książkę – napisana w 2010 roku, wydana w 2011, wydanie, które czytałem to wznowienie z 2017r., a świata, który opisuje zapewne już nie ma. Dzienniki Kołymskie to reporterska opowieść Jacka Hugo-Badera o podróży na Kołymę. Sama ta nazwa budzi grozę, także w Polsce, bo wiadomo – łagry, zesłańcy, Gułag, milion zmarłych więźniów, a może dwa miliony, jaka to różnica w tym dziwnym kraju, gdzie wszystkiego tak mnogo, że jednostka albo i milion jednostek w tą czy w tamtą nie ma specjalnego znaczenia…Odmienne od standardu jest to, ze Autor nie pojechał tam w celach martyrologicznych, żeby tropić przeszłość. Nie, on chciał zobaczyć, jak to tam wygląda teraz. Czy, a może lepiej – jak, da się żyć na takiej ziemi. Postanowił więc przejechać Trasę Kołymską z Magadanu do Jakucka, oczywiście
autostopem, bo regularnej komunikacji tam nie ma. Trasa – ponad 2000 kilometrów, tak naprawdę przeważnie gruntowego czy tam szutrowego szlaku, no ale na wiecznej zmarzlinie z asfaltem nie bardzo wychodzi, przynajmniej na Syberii. Cecha charakterystyczna – droga budowana przez
więźniów Gułagu i na ich kościach. Dosłownie na kościach – nie bardzo da się wykopać grób, zwłaszcza masowy, w wiecznej zmarzlinie, więc najprościej zwłoki umieszczać w nasypie drogi…. I tak przez dwa tysiące kilometrów.
Droga, jak to na Syberii, nie łączy się z żadną inną – z jednej strony port w Magadanie, z drugiej Jakuck nad rzeką Leną. Po co więc? Ano, w tej ziemi jest małe co nieco – złoto, diamenty, rudy wszelkiego rodzaju. Idealne zajęcie dla stalinowskich więźniów – zanim umrą, niech zrobią jeszcze coś dla komunizmu… Tu się kłania całe okrucieństwo i perfidia systemu sowieckich więzień – można było być skazanym za cokolwiek, bo art. 58 kodeksu karnego był baaaaardzo rozciągliwy, wyroki od 10 lat w górę, ale nie w tym clou. A owóż – nawet jeżeli odsiedziałeś swoje (i nie dostałeś jakiegoś „dodatku” za coś tam) – to nie znaczy, że mogłeś wrócić do miejsca poprzedniego zamieszkania. Nie – administracja określała, ile
lat masz jeszcze mieszkać na tym terenie (choć już nie w łagrze). Ale i to nie koniec – nawet jeśli odmieszkałeś ile ci tam dodali, to nadal nie mogłeś wyjechać z Kołymy jeżeli nie dostałeś odpowiedniego dokumentu od administracji. A dokumentu tez mogłeś nie dostać latami…..
Po 1956 roku niby zlikwidowano łagry, ale nawet jeżeli nie było już ogrodzeń i strażników, to i tak nie było stamtąd ucieczki – na Trasie łatwo złapać zbiega, a poza nią tylko tajga i tajga, gdzie mróz, śnieg i miłe zwierzątka typu niedźwiedź zrobią swoje. Jak się więc żyje w takim kraju, gdzie każdy jest więźniem, byłym więźniem, potomkiem więźnia albo należy do resztki syberyjskich narodów i w związku z tym jest traktowany jako mało cywilizowany? No ciężko się żyje, bieda, brak perspektyw, alkohol…. Kraj się wyludnia, kto ma gdzie wyjechać i ma jakieś pieniądze, żeby rozpocząć nowe życie „na kontynencie”, jak oni mówią (czyli w Rosji nie – syberyjskiej), to wieje. A reszta próbuje przetrwać – a to sklepik, a to jakieś interesy z Chińczykami, a to kombinacje z „lewym” złotem, no prawie Dziki Zachód, bo dodatkowo każdy ma broń, na niedźwiedzie oczywiście . A spoiwem społeczności zdaje się być alkohol – jak Autor podsumowuje, w ciągu 34 dni jego podróży 19 razy kończył dzień kompletnie pijany. I to już nie licząc drobnej bani czy dwóch w ciągu dnia. Pyszna jest opowieść o Jakucie, sekretarzu rejonowym czy też obwodowym KPZR, który „pić lubił, tylko nie potrafił” – jak wiadomo – narody syberyjskie bardzo źle reagują na alkohol, a on biedak z racji funkcji pił tak samo jak towarzysze pochodzenia słowiańskiego. Im nic, a on cierpiał – no ale czego się nie robi dla stanowiska. W sumie obraz dość przerażający, tym bardziej, że Hugo-Bader opisuje to jako normalność, tamtejszy standard, nic nadzwyczajnego. A dlaczego tego kraju już nie ma? Ano, Rosja w 2010 i w 2023r. to zupełnie różne światy. Polityka, problemy gospodarcze, Krym, teraz wojna w Ukrainie, do tego ciche zasiedlanie Syberii przez Chińczyków… Ciężko to zrozumieć, trudno w ogóle uwierzyć, że tak może wyglądać czyjaś normalność. Może jest tak, że jabłek na Syberii wyhodować się nie dało, ale z człowiekiem nadal próbują…
Dobra książka, trudno powiedzieć czy aktualna, ale jeżeli wydaje się wam, że rozumiecie coś z tego dziwnego kraju z naszej prawej strony mapy – przeczytajcie.