Lem Stanisław – Pokój na Ziemi

Czy warto recenzować książki wydane ponad 30 lat temu? Cóż… zdania są podzielone. Ale czasem warto przypomnieć klasyka, lub sprawdzić jak się zestarzał.
Wyścig zbrojeń robi się coraz droższy – nowsze i doskonalsze rodzaje broni kosztują coraz więcej, a na dodatek obywatele nie chcą iść do wojska. Kraje na skraju bankructwa podpisują nową konwencję genewską – wyścig zbrojeń przenosi się na Księżyc, Ziemia zostanie rozbrojona, a księżycowe wynalazki będą chronione przed ingerencją z zewnątrz. O oczywiście po jakimś czasie ludzie zaczynają się zastanawiać co tam siedzi na naszym satelicie i czy trzeba wysłać zwiadowcę, a wtedy pojawia się Tichy, który właśnie wrócił z kolejnej podróży do gwiazd.
Mimo że napisany w ’84 Pokój na Ziemi nie zestarzał się praktycznie wcale. Poza faktem, że bohater zamiast kupować laptopa stara się kupić maszynę do pisania jest aż za bardzo aktualny. I to nie tylko jeśli chodzi o wynalazki, ale też treść i sposób narracji.
Dostajemy sensacyjne SF ze śledztwem poza Ziemią i walkę wywiadów w tle. Nie do końca liniowa narracja często gęsto jest poprzetykana anglicyzmami, a opisywane wynalazki co prawda jeszcze nie stoją w sklepach, ale dobrze wiemy, że niedługo mogą się tam znaleźć. Na razie całkiem dobrze czują się w Hollywoodzkich filmach. Postacie potrafią zapaść w pamięć albo popchnąć fabułę do przodu, ale też nie są rozbudowane na tyle, żeby odciągnąć czytelnika od fabuły, która toczy się wartko do przodu mimo licznych dygresji – od paleokuchni po wpływ nowych wynalazków na prawodawstwo. Te dygresje też mają swój urok (kilka z nich byłoby niezłymi opowiadaniami) i całe szczęście nie zmieniają się w filozoficzne rozprawy o kondycji ludzkości jak to u Lema bywało. Czyta się szybko i lekko, mimo że sprawdzające się wizjonerstwo napisane ponad 30 lat temu jest trochę niepokojące.
Polecam. Lem w sensacyjnym wydaniu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *