Kubasiewicz Magdalena – Spalić wiedźmę

Kategorie: Fantasy, Urban fantasy

3 out of 5 stars (3 / 5) Zachęcona “Kołysanką dla czarownicy” i lekko zniecierpliwiona czekaniem na drugi tom przygód Wilczej Jagody postanowiłam sięgnąć po wcześniejsze książki autorki. O dziwo okazało się, że trochę ich jest. Wybór padł na “spalić  wiedźmę”, głównie dlatego, że akcja rozgrywa się w Krakowie. No, a jak się rozgrywa w Krakowie, to dla Krakuski nie ma lepszej zachęty. I tu pierwszy zonk.  Owszem, jest Kraków i XXI wiek, ale… na tronie zasiada król o dźwięcznym imieniu Julian, państwo nazywa się Polania, a jednym z najważniejszych dostojników w państwie jest… Pierwsza czarownica. Czytaj dalej »

Harkness Deborah – Księga wszystkich dusz T.1 Księga Czarownic

Kategorie: Fantasy

Zabierałam się za recenzję tej książki od bagatela dwóch miesięcy. Po prostu, po przeczytaniu  700 stron opowieści o… niczym, zastanawiałam się, jak na wszystkie bogi napisać recenzję o tym czymś nie ujawniając zbyt wiele, bo a nuż zjawi się jednak jakiś amator kwaśnego jabłuszka i postanowi na własnej skórze przekonać o walorach lektury.

Przejrzałam recenzje książki zamieszczone w internecie i potraktowałam się brzydkim słowem za nie zrobienie tego wcześniej. Z zasady nie czytam cudzych recenzji, żeby się nie sugerować, ale tym razem szpetnie  się to na mnie zemściło. Zakupem i lekturą 700 stron historii która rozłazi się w szwach, bujając od klimatów ajaj, jaki wielki spisek, po klimaty ajaj, jaka wielka miłość oraz ojoj, jakie to zakazane. Czytaj dalej »

Roberts Nora – Wyspa trzech sióstr

Kategorie: Fantasy, Obyczajowa

wyspa-trzech-siostrKtoś kiedyś powiedział, że Nora Roberts  zamiast książek serwuje soczyste sałatki – może to i ładne, może i kolorowe, może i sprawia przyjemność, ale do porządnego posiłku temu daleko… I “coś” w tej diagnozie jest, choć moim zdaniem nie każdy musi być mięsożercą pożądającym na obiad schabowego, a sałatka może być przyjemną odmianą od innych posiłków. Dlatego nie broniłam się specjalnie, gdy koleżanka wetknęła mi w rękę cieniutką książeczkę zapewniając, że.. “nawet tobie się spodoba”. Fakt, znana jestem z tego, że nie lubię “literatury kobiecej” i nie znoszę seriali w stylu “na dobre i na złe” panoszących się w naszej telewizji, a romanse wszelkiej maści służą mi jako usypiacze. Jednak Nora  Roberts nie jest moim zdaniem typową autorką “kobiecą” produkującą hurtowo łzawe opowieści o kopciuszkach i zranionych sercach. Czytaj dalej »