(4 / 5)
Czyli kolejna słowiańska antologia. I to złożona nie tylko z tekstów autorek związanych bezpośrednio w wydawnictwem. Jest tu też parę nazwisk, których nie znam i parę, które mocno się ze słowiańską fantastyką kojarzą.
Radośnie zaczęłam czytać niedługo po premierze i jest to zdecydowanie najlepsza antologia słowiańska jaką czytałam. Jest sporo tekstów dobrych i bardzo dobrych. Dla wyrównania oczywiście gorsze też się znajdą, ale całość i tak tworzy ciekawy przekrój przez klimaty, światy i całkiem spory zestaw demonów.
REM-X – Paulina Hendel (5 / 5)
Zdecydowanie moje ulubione opowiadanie, z pomysłem i świetnym wykonaniem tego pomysłu. Bardzo dobre językowo, z ciekawymi bohaterami i klimatem.
Sezon na nowożeńców – Aneta Jadowska (3 / 5)
Nie zachwyciło mnie zdecydowanie. Mało klimatu, mało śledztwa, trochę humoru, ale są to raczej popłuczyny po Klątwie Hexenwaldu i ustatkowaniu się Dory i Mirona. Plusem jest to, że ani klątwa, ani reszta cyklu nie jest koniecznie potrzebna do ogarnięcia fabuły (ale zdecydowanie pomoże, jeśli się przygody Dory Wilk przynajmniej kojarzy).
Kukuk – Marta Kisiel (4 / 5)
Po Toten Raume dostajemy historię drugiej z trojaczek pojawiających się w sadze wrocławskiej. Tym razem jednak nie jesteśmy w Breslau, a na wakacjach nad morzem z doktor Tuptajko. Marta Kisiel jak zwykle bawi się słowami, tym razem na poważnie – żeby oddać charakter postaci i klimat lasu. Wypada to jak zwykle bardzo dobrze. Jest to ciekawe rozwinięcie dla tych co serię znają i dobre wprowadzenia dla tych, którzy nie znają Toń ani Płacz.
Maliny na śniegu – Marta Krajewska (3,5 / 5)
Cóż… bardzo słowiańskie to było. Może nie powala oryginalnością i zahacza trochę o baśń, ale jest to sympatyczna historia i dobrze się ją czytało.
Dziecina się kwili, matusieńka lili… – Agnieszka Kulbat (4 / 5)
Zdecydowanie zachęca do zapoznania się z resztą twórczości autorki. Wojmir – trochę szaman, trochę wiedźmin, trochę awanturnik próbujący odzyskać listy jest nie tylko postacią z potencjałem, ale też efektem ciekawie zbudowanego świata. Z chęcią poczytałabym więcej o przygodach bohatera, mimo że chwilami zachowywał się trochę za współcześnie.
Noc nas tu zastanie – Katarzyna Berenika Miszczuk (4,5 / 5)
Jakie to było… zaskakująco dobre. Zdecydowanie nie jestem fanką twórczości Katarzyny Bereniki Miszczuk, z którą zetknęłam się do tej pory. Ale to było naprawdę wzorcowe wykorzystanie gatunku. Z słowiańskim twistem. To co miało być sztampowe – było, to co miało być krwawe – było bardzo krwawe. I klimat horroru klasy B wręcz się wylewał z ciemnego lasu.
Iskra niebieska – Martyna Raduchowska (3 / 5)
Bardzo ciekawie skonstruowany świat i wciągająca historia, jednak… trochę za długa. Sam wstęp sprawia wrażenie osobnego opowiadania. Reszta – drugiego tekstu dziejącego się w tym samym świecie. Trochę zawodzi tempo – nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że po dodaniu lekkiej rozbudowy świata całość sprawdziłaby się lepiej jako powieść. Mimo wszystko – bardzo ciekawy pomysł na świat.
Wiedźmi kamień – Jagna Rolska (3 / 5)
Całkiem sympatyczne. Biorąc pod uwagę autorkę – bardzo pozytywne zaskoczenie. Niezła historia, w której zabrakło mi trochę większej stylizacji językowej i klimatu oddającego nawet nie tyle słowiańskość co miejsce i czas akcji.
Noc Kupały w Babiborze – Małgorzata Starosta (1,5 / 5)
Ale… o co tu chodziło? Całe tłumy postaci, każda z nich powiązana jakąś zależnością z całą resztą, każda wiedząca o reszcie coś, czego czytelnik nie wie, a połowa z nich robi za sztuczny tłum. Przyznaję, że było to bardzo przyjemne językowo, miało fajny klimat i można się było domyślić jakichś powiązań między postaciami. Ale postacie, dialogi i wydarzenia są nie do ogarnięcia bez znajomości reszty twórczości autorki. A nawet jakby były i tak było to zdecydowanie za dużo postaci, jak na tak krótką treść.
Na kwiatu urok – Anna Szumacher (4 / 5)
Od czasu Na nocnej zmianie jestem fanką bardzo specyficznego podejścia Anny Szumacher do różnych pomysłów i wizja sztampowego korpoludka zderzającego się ze słowiańszczyzną mnie urzekła. Radośnie przewrotne to było, chociaż czegoś mi zabrakło, żeby się zachwycić.
Polecam, Kwiat paproci to dobry i bardzo słowiański zbiór.