Abercrombie Joe – Ostateczny argument królów ( Pierwsze Prawo. Księga trzecia) (dwugłos)

ostateczny_argument Oto nastaje czas ostatecznej konfrontacji.  Wielcy magowie, wielkie moce, wielkie armie i wielcy wodzowie stają wreszcie twarzą w twarz. Nie ma już wędrówek, poszukiwań, wahań. Jest brutalna i okrutna konfrontacja, która z jednych wydobywa to co w nich najlepsze, a w drugich ujawnia całą ich małostkowość i drzemiące pod skórą demony. W trzecim tomie  Pierwszego prawa Autor wkracza na teren, na którym znakomicie się czuje – pisze o ludziach zaplątanych w czas wielkiej bitwy, obnaża ich dusze, zdziera wszelkie zasłony , ujawnia małość, słabość, tchórzostwo, podłość. Uczy, że bohaterstwo bardzo rzadko ma u podłoża szlachetność i odwagę, a znacznie częściej jest po prostu rozpaczliwą potrzebą przeżycia, przez otoczenie ubraną w piękne szaty, bo przecież my ludzie chcemy w coś wierzyć – nie w bogów, bo ci są zbyt odlegli, albo zbyt abstrakcyjni. Ludzie chcą wierzyć w innych ludzi.  W to, że możliwa jest odwaga, szlachetność, bohaterstwo właśnie. Że niezwykłe czyny wypływają z niezwykłych dusz.

Na naszych oczach walą się w gruzy plany, kariery i marzenia. Wielki Mag Bayaz dalej rozgrywa swój korespondencyjny pojedynek z innym wielkim magiem. A ja po przeczytaniu książki mam coraz mniejszą ochotę nazywać go wielkim. Bo Joe Abercrombie, znowu, jak to ma w zwyczaju zakpił gorzko z czytelników, wykręcił przysłowiowego kota ogonem i pokazał wielką figę. Cóż nie ukrywam, że właśnie dlatego tak lubię jego pisarstwo. Mimo pozornie ciężkiego stylu, mimo denerwującej maniery, mimo tego, że czasem odkładając książkę czuję się jak przepuszczona przez wyżymaczkę. Tak czy inaczej, nie zawiodłam się na trzecim tomie. Okazał się doskonałym zwieńczeniem serii, choć nie ukrywam pozostawił pewne uczucie niedosytu. Pozostawił tyle pytań, że chyba będę musiała jeszcze raz przeczytać Bohaterów – może tam odnajdę odpowiedzi które za pierwszym czytaniem tej książki przeoczyłam.

Polecam

 

__________________________________________________________________________________________________________ Lashana

 

Partia szachów zbliża się do końca. Wielki Mistrz planuje ustawienie pionów na szachownicy, ale co z tego wyjdzie? Cóż, niektórych rozwiązań się spodziewałam, inne mnie dosyć mocno zaskoczyły. Jedni dostali to na co zasłużyli, inni wręcz przeciwnie.
Tym razem akcja toczy się błyskawicznie – Północ, Ghurklulczycy, intrygi polityczne i inkwizytorskie ruszają równocześnie do przodu w tempie lawiny. Całe szczęście nie powoduje to fabularnego chaosu i nie pojawiają się problemy ze śledzeniem akcji czy gubieniem bohaterów. Za to trudno się nudzić i jeszcze trudniej się od książki oderwać. Po czterech tomach z serii
Pierwszego Prawa myślałam, że niewiele mnie zaskoczy, ale Abercrombie i tak wyciągnął parę razy królika z kapelusza, fundując kilka niespodzianek, które całe szczęście nie sprawiły problemu logice ani całej historii opowiedzianej dotychczas. Autor zostawił sobie parę dosyć wyraźnych furtek, które bez większego problemu mogą prowadzić do kontynuacji losów kilku bohaterów, ale też zamknął wszystkie wątki w trylogii, na tyle, że dostajemy kompletną historię.
Czy
Pierwsze Prawo spodoba się wszystkim? – zdecydowanie nie; za dużo tu krwi, brutalności, przekleństw, latających głów i flaków, hipokryzji, cynizmu i braku nadziei. Świat Abercrombiego jest mroczny, brutalny i ogólnie ujmując: nieprzyjemny. Czy jest się tu do czego przyczepić? – pewnie by się coś znalazło, tylko po co…
Całość to zdecydowanie jedna z lepszych i ciekawszych serii ostatnich lat, i to nawet biorąc poprawkę na wolno rozkręcający się i momentami meczący pierwszy tom.
Zdecydowanie polecam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *